„Pierwszy set był bardzo intensywny” – przyznał Mpetshi Perricard po swoim zwycięstwie nad Basilashvilim

Giovanni Mpetshi Perricard skorzystał z kontuzji Nikoloz Basilashvilego, aby awansować do ćwierćfinału w Brukseli.
Mpetshi Perricard z pewnością zagra w ćwierćfinale turnieju ATP 250 w Brukseli. Francuz, który w swoim pierwszym meczu pokonał Emila Ruusuvuoriego w trzech setach, w czwartek wykorzystał rezygnację Basilashvilego, który doznał kontuzji barku pod koniec pierwszego seta, aby zakwalifikować się do dalszej części turnieju.
Przed starciem ze swoim czarnym koniem Lorenzo Musettim, którego nigdy nie pokonał w czterech pojedynkach, 37. tenisista świata zatrzymał się w strefie mieszanej, aby podsumować początek swojego turnieju.
„Czuję się dobrze, wtorkowy mecz był dość trudny, Emil (Ruusuvuori) rozegrał bardzo dobry mecz, wszystko rozstrzygnęło się o włos. Ale to pozwoliło mi zyskać na pewności siebie.
Dzisiaj pierwszy set był bardzo intensywny, miałem problem z odczytaniem jego uderzeń, gra bardzo szybko i na takiej nawierzchni wszystko może się zdarzyć. Rozegrałem bardzo dobrą grę przy stanie 5-5, a potem, niestety, doznał kontuzji. Życzę mu szybkiego powrotu, to naprawdę bardzo dobry zawodnik.
Jutro (w piątek) czeka mnie trudny test. To będzie interesujący mecz. Wszystkie mecze są trudne do wygrania, to nawierzchnia, na której większość zawodników bardzo dobrze serwuje, każdy mecz rozstrzyga się o szczegóły. W Szanghaju przegrałem we wtorek wieczorem (z Runem) i musiałem szybko złapać samolot.
Spędziłem kilka dni na treningu na hali na twardej nawierzchni przed przyjazdem tutaj. Kiedy przyjechałem, miałem jeszcze małą różnicę czasową, ale to część codzienności tenisisty. To ostatnie turnieje, trzeba próbować wygrywać mecze, ale cieszę się, że gram na tej nawierzchni” – zapewnił Mpetshi Perricard w rozmowie z mediami Jeu, Set et Podcast.