„Jestem z siebie dumna, bo nikt się tego nie spodziewał” – Swiatek pływa w szczęściu po swoim pierwszym tytule w Wimbledonie
Iga Swiatek dodała szósty Wielki Szlem do swojego dorobku, wygrywając w sobotę po raz pierwszy w karierze Wimbledon.
Zdecydowanie pokonując w finale Amandę Anisimovą (6-0, 6-0), Polka zdołała odzyskać najlepsze formy na nawierzchni, która do tej pory sprawiała jej trudności. Ten wyczyn zaskoczył nawet samą zainteresowaną, jak wyjaśniła w rozmowie z mediami:
„Widzieć siebie jako mistrzynię to coś surrealistycznego. Cieszyłam się każdą minutą. Jestem z siebie dumna, bo nikt się tego nie spodziewał. To był sezon z wieloma wzlotami i upadkami oraz dużą presją z zewnątrz. Mam wrażenie, że tenis ciągle mnie zaskakuje, a ja zaskakuję samą siebie. Jestem bardzo szczęśliwa z całego tego procesu.”
Swiatek została też zapytana o swoje ulubione zwycięstwo w Wielkim Szlemie, mając już na koncie Roland Garros, US Open, a teraz Wimbledon:
„To bardzo trudne pytanie. Naprawdę nie wiem… Ale fakt, że to było na trawie, sprawia, że to zwycięstwo jest bardziej wyjątkowe i również niespodziewane. Myślę, że emocje są większe.
Na Roland Garros wiem, że mogę grać dobrze i pokazywać to każdego roku. Tutaj nie byłam tego pewna. Musiałam też udowodnić to sobie. Nie będę klasyfikować swoich tytułów, bo mam ogromny szacunek dla innych turniejów.
Ciężko pracowałam, żeby wygrać inne Wielkie Szlemy. Nie ma sensu wybierać między nimi. Ale ten i US Open są przyjemniejsze, bo nikt się ich nie spodziewał. To nie była ulga. To była przede wszystkim dobra gra i ciężka praca, żeby to osiągnąć, bez presji na moich barkach.”
Wimbledon
Puchar Davisa: między reformami, krytyką a kulturą narodową
Paradoks dzielący tenis: wykończeni zawodnicy i przeładowany kalendarz, ale mnożące się pokazy
Szkolenie przyszłych mistrzów: upadek francuskiego modelu publicznego wobec prywatnych akademii
Czy padel zagraża tenisowi? Zanurzenie w rewolucji, która wstrząsa ustalonym porządkiem