Media społecznościowe otworzyły dla tenisa zupełnie nową erę: taką, w której rozpoznawalność buduje się równie mocno na korcie, jak na Instagramie. Jak daleko jednak może posunąć się ta pogoń za widocznością, nie naruszając równowagi zawodników?
Tenis prawie nigdy się nie zatrzymuje. Za łańcuchem turniejów kryje się konieczność, by mistrzowie nauczyli się stawać, jeśli chcą przetrwać. Od Federera po Alcaraza – śledztwo o tych kilku decydujących tygodniach, kiedy wszystko się rozgrywa: odpoczynek, rozluźnienie, odrodzenie.
Od sióstr Williams po Alizé Cornet, od sponsorów po cykle ATP i WTA – debata o równości płac w tenisie jeszcze nigdy nie była tak gorąca. Między niezaprzeczalnym postępem a utrzymującymi się nierównościami sport rakiety staje twarzą w twarz ze swoimi sprzecznościami.
Carlos Alcaraz właśnie wpisał swoje nazwisko obok największych świętych potworów ery open, wchodząc do pierwszej dziesiątki graczy z największą liczbą kolejnych tygodni spędzonych w czołowej trójce rankingu ATP.
W wieku zaledwie 22 lat Carlos Alcaraz właśnie przekroczył próg. Hiszpan osiągnął 50 tygodni jako numer 1 światowy, mityczny próg zarezerwowany dla garstki wybranych.
Wyobraźcie sobie mityczny pojedynek między Borgiem, McEnroe, Connorsem a Wielką Trójką. Według Vijaya Amritraja, legendy przeszłości wciąż miałyby ostatnie słowo… ale pod jednym, dość zaskakującym warunkiem.