Moutet ratuje piłkę meczową i odwraca losy spotkania z Fritzem, awansując do 1/8 finału w Queen’s

W ramach zakończenia pierwszej rundy turnieju ATP 500 w Queen’s, Corentin Moutet, który przebrnął przez kwalifikacje, zmierzył się z twardym orzechem – Taylorem Fritzem. Amerykanin, który powrócił do czołowej czwórki rankingu po wygraniu tytułu w zeszłym tygodniu w Stuttgarcie, pokonał w finale Alexandra Zvereva i przyjechał do stolicy Anglii pełen pewności siebie.
Na papierze mecz wydawał się nierówny, ale w praktyce okazał się bardzo wyrównany. Obaj zawodnicy, świetnie serwujący, nie oddawali wielu piłek breakowych. Nic więc dziwnego, że w tym pojedynku doszło do dwóch tie-breaków.
Po godzinie gry Fritz, kontynuując dobrą passę z udanego turnieju w Niemczech, wyszedł na prowadzenie, wygrywając pierwszy tie-break 7-5. Podobny scenariusz powtórzył się w drugim secie, gdzie żaden z graczy nie zdołał stworzyć sobie szansy na breaka.
W tie-breaku Moutet wyrwał się na prowadzenie 6-3, ale Fritz odrobił straty, wygrywając cztery punkty z rzędu i zdobywając piłkę meczową przy swoim serwisie. Jednak z muru Moutet znalazł siły, by wyrównać i doprowadzić do trzeciego seta (9-7).
Wstrząśnięty psychicznie Fritz stracił swój pierwszy serwis w trzecim secie na pierwszą piłkę breakową Francuza w tej partii. Moutet, pewny siebie w serwisie i jak zwykle dostarczający widowiskowych akcji, utrzymywał przewagę do stanu 5-4, by w najgorszym możliwym momencie stracić swoje podanie.
Ale Moutet się nie poddał. Natychmiast odzyskał breaka, a następnie zamknął mecz na swoją korzyść (6-7, 7-6, 7-5 w 2 godziny i 54 minuty), awansując do 1/8 finału, gdzie zmierzy się z Jacobem Fearnleyem.
Brytyjczyk pokonał Alexa Bolta (6-2, 6-4) i, warto przypomnieć, nigdy w swojej karierze zawodowej nie przegrał z francuskim tenisistą. 26-letni Moutet spróbuje jako pierwszy zmienić tę statystykę.