Sakkari odzyskuje pewność siebie: „Wiele zawodniczek nie chce mnie spotkać w pierwszej rundzie tego typu turniejów”

Maria Sakkari awansowała do drugiej rundy turnieju WTA 1000 w Rzymie. Greczynka, która spadła na 81. miejsce w rankingu i przebrnęła przez kwalifikacje w tym włoskim turnieju, skorzystała z rezygnacji Belindy Bencic pod koniec pierwszego seta (6-2, ab.), aby awansować do drugiej rundy.
Zmierzy się z Magdą Linette o miejsce w trzeciej rundzie, zaledwie kilka dni po zwycięstwie Sakkari nad Polką w Madrycie. Po sukcesach przeciwko Chloé Paquet i Mai Chwalińskiej w kwalifikacjach, Sakkari odzyskuje pewność siebie, zwłaszcza że dotarła do 1/8 finału w Madrycie.
Wówczas pokonała Jasmine Paolini w dwóch suchych setach, zanim uległa Elinie Switolinie. Kilka chwil po wywalczeniu awansu do drugiej rundy, była trzecia rakieta świata podzieliła się swoimi przemyśleniami na temat obecnej formy.
„Jeśli chcę wrócić do top 10, muszę stawiać czoła wyzwaniom i zaakceptować fakt, że będę musiała przechodzić przez kwalifikacje. Oczywiście byłam rozczarowana, że turniej nie dał mi dzikiej karty, ale jednocześnie myślę, że to dobrze, że grałam w kwalifikacjach, bo pomogło mi to zaakceptować moją obecną sytuację w rankingu.
To, co powiem, może zabrzmieć trochę arogancko, ale wiele zawodniczek nie chce mnie spotkać w pierwszej rundzie tego typu turniejów. Nie tylko dlatego, że musiałam przejść przez kwalifikacje, ale także dlatego, że rozegrałam dobre mecze.
Muszę przyznać, że znowu dobrze się czuję, jeśli chodzi o moją grę. To samo dotyczy Bianki (Andreescu) i Naomi (Osaki), które nie są rozstawione.
Pamiętam, gdy byłam w top 5 i musiałam grać przeciwko Karolinie (Muchovej) już w pierwszej rundzie Roland Garros. Nienawidziłam tego, to było okropne. Teraz muszę przechodzić przez kwalifikacje, ale jestem pewna, że dziewczyny też nie chcą mnie spotkać tak wcześnie, zwłaszcza na tej nawierzchni, gdzie mecze są naprawdę wymagające” – powiedziała Sakkari dla Tennis Up To Date.