Lehecka, uśmiechnięta powracająca: "Nie czułam już bólu".
Jiri Lehecka wrócił do gry.
Po świetnym początku sezonu, zwieńczonym zdobyciem tytułu w Adelajdzie i znakomitą passą w Indian Wells (ćwierćfinalista po pokonaniu Rublowa i Tsitsipasa) i Madrycie (niespodziewany półfinalista, zanim został zmuszony do przejścia na emeryturę), 22-letni Czech musiał poradzić sobie z okropną kontuzją.
Nieobecny na kortach tenisowych od końca kwietnia zawodnik, który wciąż jest trenowany przez niejakiego Tomasa Berdycha, nie krył swojej radości na konferencji prasowej.
Po powrocie do Cincinnatti zdołał nawet wygrać, pokonując Mariano Navone, sklasyfikowanego na 38. miejscu na świecie, w niespełna półtorej godziny (7-6, 6-3).
Z wielkim uśmiechem na twarzy oświadczył: "Moja kontuzja była bardzo poważna, ponieważ nie mogłem nic zrobić.
Mogłem tylko leżeć. Mogłem tylko trochę chodzić. Byłem ograniczony we wszystkich normalnych ruchach, do których jestem przyzwyczajony. Trzymanie rakiety w ręce nie wchodziło w grę.
Bieganie lub chodzenie na siłownię nie wchodziło w grę. Nie byłem w stanie robić tych wszystkich rzeczy, więc nie było to dla mnie łatwe, także psychicznie, ponieważ jestem bardzo aktywną osobą.
Najważniejszą rzeczą było więc to, by znów poczuć się zdrowym i wolnym od bólu, co stało się dzisiaj.
Byłem wolny od bólu. Czułem się dobrze fizycznie na korcie, co było dla mnie najważniejsze, a fakt, że wygrałem, był tylko bonusem". (komentarze przekazane przez ATP).
W następnej rundzie Lehecka zmierzy się z Daniiłem Miedwiediewem, poważnym przeciwnikiem i prawdziwym testem.