De Minaur traci seta, a następnie upewnia się, że
Jak na turniej, w którym wraca do rywalizacji po dość poważnej kontuzji, można powiedzieć, że kontrakt dla Alexa De Minaura został prawie wypełniony.
Nieobecny na kortach od czasu kontuzji na Wimbledonie, światowy numer 10 musiał w końcu poczekać do US Open, aby wrócić do gry.
Australijczyk jest daleki od rozczarowania, ale stopniowo odnajduje się na nowo, o czym świadczy jego kwalifikacja do ostatniej szesnastki w sobotę.
Po zdecydowanym zwycięstwie w pierwszej rundzie nad Gironem (6-3, 6-4, 5-7, 6-4), w drugiej rundzie wykazał się znacznie większym opanowaniem, eliminując Virtanena (7-5, 6-1, 7-6).
W konfrontacji z Danem Evansem, który odzyskał pewność siebie i znokautował Khachanova w pierwszej rundzie, De Minaur oparł się entuzjazmowi Brytyjczyka, po czym zdmuchnął go z kortu (6-3, 6-7, 6-0, 6-0).
Rozgrywając swój najlepszy mecz w turnieju, 25-latek dominował w niemal każdym aspekcie gry (9 break pointów, 56 winnerów, 41 niewymuszonych błędów, 11 asów, 83% punktów zdobytych przy pierwszym podaniu).
Zawsze zaprawiony w bojach Evans robił wszystko, co w jego mocy, by odwrócić losy meczu, a nawet odniósł wspaniałe zwycięstwo w drugim secie, ale fizyczna gęstość jego przeciwnika w końcu wzięła górę nad jego duchem walki.
O miejsce w ćwierćfinale De Minaur zmierzy się z rodakiem Jordanem Thompsonem. Wielka szansa!