Rinderknech godzi się z Paryżem po śmiesznej kontuzji na French Open
Arthur Rinderknech nie miał najlepszych wspomnień z Paryża, gdy w poniedziałek wystąpił w pierwszej rundzie Rolex Paris Masters.
Francuz został zmuszony do wycofania się w drugiej rundzie French Open 30 maja po tym, jak zranił się w stopę, kopiąc ze złości billboard na skraju kortu nr 7.
Pięć miesięcy później powrócił do stolicy Francji w znacznie lepszym nastroju. Zaproszony przez organizatorów 60. zawodnik na świecie znakomicie rozpoczął turniej.
Choć w pierwszej rundzie skorzystał na kontuzji nogi Tomasa Machaca, którego zmusił do wysiłku, w środę w wielkim stylu zapewnił sobie miejsce w ostatniej szesnastce.
Rinderknech pokazał, że jest bardzo, bardzo solidny, aby wyjść zwycięsko z bardzo trudnej walki z wielką amerykańską nadzieją Alexem Michelsenem. Obaj panowie szli łeb w łeb, a Francuz zwyciężył po nieco ponad dwóch godzinach, dwóch setach i tylu samo tie-breakach (7-6[6], 7-6[7]).
Po zakończeniu meczu radość zawodnika z Var była ogromna, a on sam poświęcił czas na świętowanie zwycięstwa z francuskimi kibicami obecnymi na korcie nr 2, którzy nie przestawali go dopingować (zobacz wideo pod artykułem).
W ostatniej szesnastce Rinderknech znów będzie miał trudne zadanie, ponieważ zmierzy się z Grigorem Dimitrovem, nr 9 na świecie i finalistą z ubiegłego roku.