Paolini: "Jestem smutny, ale muszę sobie przypominać, że to wciąż dobry dzień".
Jasmine Paolini miała łzy w oczach, gdy przemawiała po odebraniu trofeum finalistki Wimbledonu. Pokonana przez Barborę Krejcikovą po wspaniałej walce (6-2, 2-6, 6-4), Włoszka była przytłoczona rozczarowaniem. Starała się jednak przypomnieć sobie, że jej obecność na korcie centralnym w sobotę była przede wszystkim spełnieniem marzeń.
Jasmine Paolini: "Zobaczyć pełny stadion i zagrać tutaj to marzenie. Muszę pogratulować Barborze, grałaś niesamowicie dobrze. Grasz taki piękny tenis. Gratulacje dla ciebie i twojego zespołu. [...]
Te ostatnie dwa miesiące były dla mnie niesamowite. Chcę podziękować mojemu zespołowi, mojej rodzinie i wszystkim ludziom, którzy tu są. Wspierają mnie cały czas, zawsze we mnie wierzą. Bez nich nie byłoby mnie tutaj. [...]
Jestem dziś trochę smutny. Staram się dojść do siebie. Muszę sobie przypomnieć, że dziś jest jeszcze dobry dzień. Jestem w finale Wimbledonu. Kiedy byłem dzieckiem, oglądałem finał w telewizji. Więc bycie tutaj teraz jest szalone. Myślę, że cieszyłem się każdą chwilą tutaj... To było wspaniałe kilka tygodni".